przedpokój

Od wielu lat mieszkałem z rodziną w domu teściów. W końcu, po wielu latach, było nas stać na zakup własnego mieszkania. Cieszyliśmy się jak dzieci, choć nasza nieruchomość nadawała się do generalnego remontu. Myśleliśmy tylko o tym, że wreszcie będziemy mieć swoje miejsce na ziemi.
Wprowadziliśmy się od razu, chcąc mieszkać tylko w jednym pokoju. Oczywiście naiwnie sądziliśmy, że z remontem uporam się sam w krótkim czasie. Szybko życie wszystko zweryfikowało.

O ile ze stolarką okienną i ścianami nie miałem większych problemów, bo poprzedni właściciel wszędzie położył gładź i wstawił nowe okna, o tyle z podłogami od dziesiątek lat nikt nic nie robił. Gdy ściągnąłem tanie połamane panele, zrozumiałem że miały tylko zamaskować to, co znajdowało się pod spodem i sprawiać wrażenie zadbanej posadzki. Liczyłem na malowanie wszystkich pomieszczeń, wymiana drzwi i remont kapitalny łazienki, ale naprawa podłóg nie była ujęta w domowym budżecie. Przykrą prawdę ujawnił mój przyjaciel, który zajmował się remontami. Obejrzał podłogi w każdym pokoju, zerwał fragmenty i orzekł, że muszę zerwać je wszędzie do betonu, ocieplić styropianem, zrobić dodatkowa wylewkę i dopiero położyć panele.

Policzył mi koszty. były naprawdę wysokie, bo na materiałach nie powinienem oszczędzać, jeśli chcę tu mieszkać spokojnie wiele lat. Dodatkowym ciosem było to, ze przyjaciel nie mógł podjąć się tego remontu, bo już za tydzień miał rozpocząć duży projekt za granicą. Obiecał pomalować mieszkanie, ale tu nie ma sensu odświeżać ścian, bo wymiana podłóg spowoduje mnóstwo pyłu, śmieci i brudu. Konieczne byłoby powtórne malowanie.

czym ciąć styropian

Załamany, postanowiłem naradzić się z żoną. Oboje doszliśmy do wniosku, ze trzeba iść na kompromis. musimy zrezygnować ze stworzenia z łazienki pokoju kąpielowego z najdroższej terakoty i kafelków. Mieliśmy tu włożyć prawdziwy majątek i cieszyć się luksusem jak w spa. Teraz obcięliśmy koszty do niezbędnego minimum, pozostawiając łazienkę przygotowaną do dalszych remontów, ale z uwzględnieniem kilkuletniego z niej korzystania z podstawowym wyposażeniem.. Luksus musiał poczekać. Udało nam się wygospodarować naprawdę sporą kwotę, ale nadal było to zbyt mało, aby wynająć firmę remontową.

W trudnej sytuacji wsparła nas rodzina i przyjaciele. Z ich pomocą udało mi się zerwać i wyrzuć do kontenerów wszystkie stare podłogi. Moja rodzinka dzielnie trwała w jednym pokoju, gdy obok trwała walka „z materia nieożywioną”.W końcu trudno nam było wegetować w takim brudzie i kurza. Szczęśliwie zaczęły się wakacje i wysłałem żonę z dziećmi do rodziny na wieś. Mogłem całymi dniami otwierać okna i wietrzyć, a nawet osuszać stare podłogi. Bałem się robaków i uszkodzonych rur, ale takich niespodzianek życie mi już oszczędziło.

Gdy doszło do układania styropiany, zostałem z tym kłopotem zupełnie sam, bo wszyscy bliscy i znajomi akurat mieli już plany wakacyjne. Nie chciałem się jednak poddać. zakupiłem wszystkie materiały i stanąłem przed ogromnym problemem – czym ciąć styropian?

remont

Początkowo używałem długiego noża kuchennego. Sprawdzał się, ale w końcu nie miałem już siły na odcinanie kawałków, a na dłoniach popękały mi pęcherze. Poza tym styropian się strzępił, zanim naostrzyłem ponownie nóż i białe cząsteczki znajdowałem dosłownie wszędzie. To, ze przyczepiały się do ścian, futryn, szyb i ubrań, to oczywiste, ale w końcu znalazłem odrobiny nawet w środku kanapki…Nie chciałem już dłużej się podtruwać, wiec poprzeglądałem internet i znalazłem sprytne urządzenie domowej roboty do cięcia styropianu. Cały dzień zajęło mi skonstruowanie czegoś, co przypominało gilotynkę, gdzie zamiast ostrza był naciągający się za pomocą sprężynek drut.

Taki, poruszany sprężynami przecinak, idealnie kroił tafle styropianu bez żadnych odpadów! Proste, a genialne!
teraz praca z układaniem styropianu poszła mi jak z płatka. Samopoziomująca się wylewka betonowa pokryła mi idealną warstwą ocieplenie i w ciągu tygodnia mogłem układać panele. Tu już pomógł mi szwagier, ale w zamian musiałem mu pożyczyć mój wynalazek do cięcia styropianu. W ciągu miesiąca mogliśmy wnosić meble, zona zadbała o przytulne detale. Teraz idzie zima, a my mamy własne, nowe i cieplutkie mieszkanko. To się nazywa szczęście!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here